Witam. Od samego początku film balastuje na tematach okołoprzypadkowych (przypadek czy jak kto woli przeznaczenie, możliwość zmiany swojego losu itp.) - to oczywiście nie świadczy jeszcze o żadnym nawiązaniu czy polemice z czymkolwiek. Jednak w pewnym momencie pojawia się w filmie motyw polski (głupotą byłoby twierdzić, że on czegoś dowodzi), a obok niego - aniołowie bez skrzydeł (tutaj dla zaskoczenia: czarnoskóra dziewczyna roznosząca gazety i opiekun Forresta), a aniołowie bez skrzydeł to przecież taki sam motyw jak u Kieślowskiego (bohater którego Artur Barciś grał w "Dekalogach").
Szczególnie te dwa motywy skłoniły mnie do zastanowienia się czy autor nie polemizuje z tym co Kieślowski chciał powiedzieć w swoim "Przypadku", czyli tym, że rządzi nami przypadek? Tutaj przecież reżyser/scenarzysta na końcu filmu mówi zupełnie coś innego.
Myślicie, że to świadome nawiązanie i jednocześnie polemika z Kieślowskim czy całkowity przypadek i moja nadinterpretacja?
Kieślowski w "Przypadku" mówił, że człowiek sam podejmuje decyzje w życiu. Decydują o tym drobne decyzje często przypadkowe. W tym filmie wszystko musi się stać, niezależnie od naszych decyzji, chyba, że znajdzie się anioł stróż. Autor mówi, że naszym życiem rządzi predestynacja, a nie przypadek.