Swietne w swoim gatunku- pastisz, komedia grajaca czesto na absurdalnym humorze. Nam sie skojarzylo (pewnie nie bez znaczenia kaleczenie angielskiego akcentu) z "Co robimy po zmierzchu". Kto nie lapie takiego humoru- nie doceni. I tyle.
Niski budzet, ale gra aktorska urzekajaca. Teksty- wiekopomne!
A w bonusie- wikingow graja ich potomkowie- Norwedzy, a nie anglosasi, jak w Vikings- gdzie wiec wiekszy autentyzm?;)
Anglosasi to mieszanka dawnych Anglów, Sasów i Jutów czyli ludów germańskich wywodzących się ze Skandynawii. Także na dobrą sprawę Wikingowie mają taki sam rodowód jak Anglosasi :)
Kaleczenie angielskiego akcentu w serialu obrazuje sposób, w jaki Skandynawowie rzeczywiście mówią po angielsku :D Oczywiście nie wszyscy, ale większość, z którymi się zetknęłam wypowiada się dokładnie w taki sposób, jak bohaterowie serialu :)
Ten akcent bardzo dodaje klimatu serialowi. Typowy skandynawski, bardzo uprzejmy, kontrastuje z brutalnością wikingów
Niesamowity serial, nie spodziewałem się tak dobrej roboty patrząc po ocenach, jakie ma na portalach filmowych. Obejrzałem, bo mi Netflix polecił w związku z obejrzeniem innego serialu. Czasami tak robię, że na minutę, dwa rzucam oko, aby przekonać się czy faktycznie jest to coś godnego uwagi. Zazwyczaj nie, ale tutaj już w pierwszych sekundach wyczułem tą atmosferę ironii. Nie rozumiem, czy ludzie się nie połapali o co tu w tym chodzi, czy też po prostu nie trawią takiego rodzaju humoru.
To nie kaleczenie angielskiego akcentu, a po prostu norweski akcent. "Co robimy w ukryciu" to produkcja nowozelandzka, a aktorzy z Nowej Zelandii maja akcent nowozelandzki, a nie kalecza angielskiego. Kazdy ma swoj akcent, jakby kazdy narod mial akcent pozbawiony nalecialosci , to przestaloby istniec pojecie akcentu.